STANY ZJEDNOCZONE
Jak opisać zwyczaje tego ogromnego państwa złożonego z 52 stanów, liczącego 250 milionów mieszkańców, skoro już sam Nowy Jork ma odrębny sposób życia? Kosmopolityzm i prowincjonalizm, skrajny purytanizm, pionierskie tradycje, egalitaryzm – wszystko to nie wyklucza przywiązania do tradycji i symboli przeszłości (jak narodowe Święto Dziękczynienia, upamiętniające przybycie na ziemię amerykańską pierwszych osadników z Anglii, którzy w roku 1621 przypłynęli tu na pokładzie „Mayflower”).
Wolność. Być może jedyną regułą jest w tym kraju brak reguł i zgodność co do tego, że zawsze najlepiej zachowywać się naturalnie. Amerykanie wyzbyli się rezerwy i dystansu, za którą tak często ukrywają się Europejczycy. Starają się podzielić z innymi radością życia. Bezpośredni, prostolinijni, uśmiechnięci, ekspansywni, oczekują w zamian przychylności i uprzejmości. Naturalność stanowi zaletę, ponieważ umożliwia bycie sobą i dawanie wyrazu swej odrębności kulturowej, pochodzeniu narodowemu czy oryginalności zwyczajów. Podobnie ma się rzecz z wyglądem zewnętrznym, z ubiorem – właściwie wszystko jest dozwolone, byle sprzyjało dobremu samopoczuciu i swobodzie, choć osoby związane ze światem finansów, bankowością, a także sprawujące odpowiedzialne funkcje do biur przychodzą w ciemnych garniturach (panowie) lub klasycznych garsonkach czy kostiumach (panie).
Europejczyka, który postawił stopę na ziemi amerykańskiej, już w pierwszej chwili uderza dynamizm i efektywność – owo dziedzictwo po przodkach, którzy przybyli tu jako pionierzy. Kobiety i mężczyźni chodzą pewnym, energicznym krokiem od wczesnego ranka do późnego wieczora. Wydaje się, że aktywność tych ludzi nie zamiera ani na moment.
O siódmej rano w nowojorskim hotelu można przypatrzeć się widowisku, jakie stanowi śniadanie, pora sprzyjająca spotkaniom zawodowym, które dzięki temu odbywają się w atmosferze większej swobody. Wówczas też widać, jak wielkie są apetyty (w najszerszym tego słowa znaczeniu) Amerykanów.
Amerykanie są serdeczni, a nawet kordialni. Osoba, która odwiedzi ten kraj, zauważy, jak łatwo przechodzi się tu na ty, zwracając się do siebie po imieniu i używając zdrobnień. Nie trzeba też długo czekać na zaproszenie do domu na party lub brunch. Ale zawrotne tempo życia wielkich miast sprawia, że ich mieszkańcy ledwie zdążają powiedzieć sobie dzień dobry, gdy przypadkiem spotkają się na ulicy. Czas jest zbyt cenny, by go trwonić. W pewnym sensie serdeczne kontakty nie oznaczają bliskiej zażyłości.