Buenos Aires
Co można powiedzieć o Buenos Aires? Chyba każda opinia znalazłaby swoje uzasadnienie. Miasto jest drogie! Tak, zapłaciłem 14 pesos (9 zł) za colę na lotnisku. Miasto jest tanie! Tak, dojazd z lotniska do odległego o prawie 40 km centrum autobusem kosztował mnie 2 pesos (1,20 zł !).
Miasto jest i śliczne i szkaradne.
Centrum miasta wygląda zupełnie jak Paryż. Te same chodniki, identyczne kamienice i bardzo podobne drzewa. I tak samo nikt nie przejmuje się kolorem świateł na przejściach dla pieszych. Poza centrum natomiast lądujemy nagle w okolicy, gdzie wszystko wygląda jak Polska z 1991 roku i to z tych gorszych rejonów. Nie mówiąc już o slumsach…
Buenos Aires – Niebezpieczne, dzikie
Bezdomni są wszędzie (i to agresywni!), autobusy zakrywają ulice czarnym dymem, w metrze (jeżeli jest odpowiednio zatłoczone) po pięciu minutach poczujesz cudze ręce na swoich kieszeniach… A jednocześnie spotyka się świetnych ludzi, którzy dołożą ci do biletu autobusowego albo z radością przewiozą cię na swój koszt taksówką. Dziewczyny są jednocześnie ciepło-radosne i arogancko-zdystansowane. Słowem, w zależności na co się patrzy można to miasto skrajnie pokochać albo kompletnie znienawidzić. Ja skłaniam się ku pierwszemu, chociaż po tym jak zwinęli mi telefon (za portfel zdążyłem złapać), miałem chwile kiedy zastanawiałem się czemu w ogóle ciągle wyjeżdżam z tej naszej kochanej, uporządkowanej Europy.
Mini ostrzeżenie: jadąc metrem w okolicach godziny 18:00 w stronę dworca przy Constitucion, wylądujesz w dzikim tłoku i jeżeli już Ci się przytrafi nie puszczaj z rąk swojego portfela i telefonu. Następny przystanek: Bahia Blanca!
Buenos Aires – Genialne kluby
Jeżeli Was tu kiedyś przywieje, to genialne jest życie nocne. Kluby dla turystów są przy Plaza Serano, jeżeli chce się posmakować bardziej lokalnych klimatów, polecam okolice Quilmes. Zabytki są typowo europejskie, cmentarz Recoleta jest przereklamowany, warto zajrzeć na Plaza de Mayo i pokręcić się po okolicy (w czwartki o 15:30 można zobaczyć niezwykły pochód matek, które straciły swoje dzieci podczas ubiegłej dyktatury, dookoła obelisku na Plaza de Mayo właśnie). Boca jest kolorowa i warta zobaczenia.
PS A jeżeli chcesz zasmakować życia nocnego, które nie jest przeznaczone dla turystów, idź do klubu Sunset albo pojedź do San Miguel, na północ od BA i tam pójdź do jednego z wielkich klubów, np. Zero. Przeżyliśmy tam z kumplem noc życia, kiedy po wygraniu przez niego lokalnego konkursu tańca jakieś 2 tysiące osób skandowało jego imię, a potem wszyscy robili sobie z nami zdjęcia. Kobiety, dodajmy, wyglądały lepiej niż na teledyskach z MTV i płakaliśmy wychodząc (mnie przygarnęła przyjazna Paragwajka, więc nie płakałem głośno).